Życie codzienne i zwyczaje Inków
Znajdują się tu informacje dotyczące następujących tematów:
- Praca
- Leczenie chorób i urazów
- Jak wychowywali dzieci
- Nadawanie imion
- Szkolnictwo
- Śmierć, żałoba i obrzędy pogrzebowe
- Posiłki i napoje – przygotowanie i spożywanie
- Rozpalanie ognia
- Używki
- Życie intymne
Praca
Struktura państwa Inków była tak skonstruowana, że decydowała o wszystkich aspektach życia obywatela. Od obywatela oczekiwano uległości i pracy, a w zamian obywatel mógł liczyć na opiekę, wyżywienie, odzież i rozrywkę. Nikt nie cierpiał nędzy, nie było żebraków, chorzy i niezdolni do pracy byli wspierani przez Państwo.
Praca była rozdzielona rozsądnie i stosownie do warunków lokalnych. Praca miała dawać zadowolenie, była obowiązkiem, a wszelkie uchylanie się od niej było karane.
Dla pojedynczego obywatela nie było możliwości dorobienia się majątku, a takie cechy jak: zazdrość, nienawiść, chciwość, skąpstwo nie były znane.
Z obowiązku świadczenia pracy na rzecz państwa zwolnieni byli: Inkowie z krwi i z przywileju, kapłani, curaca, urzędnicy państwowi, młodzież która nie osiągnęła pełnoletności, a z pośród ludu niektórzy objęci systemem mita. Przedstawicielami systemu mita, zwolnionymi z obowiązku pracy byli artyści, wykonujący prace rękodzielnictwa metalowego, wyrobu tkanin i naczyń kultowych oraz rachunkowości (specjaliści quipu).
Ponadto ulgi stosowane były w odniesieniu do całych plemion, z uwagi na ich szczególne predyspozycje lub uzdolnienia. I tak zamiast płacić podatki plemię Chumpivilca wykonywała tańce w Cuzco, plemiona Rucana i Collahuaya nosili lektyki z władcami i szlachtą inkaską (inne źródło podaje, że te plemiona to Rucana i Hatunrucana). Wprawiali się oni w prawidłowym noszeniu lektyki, by unikać przechyłów, wstrząsów, potknięć i upadków. Jeśli w trakcie niesienia lektyki noszący popełnił błąd, był karany przez swojego przełożonego – starszego lektykarza. Lektykę niosło z reguły 25 lub więcej lektykarzy.
Mieszkańcy osad położonych najbliżej Cuzco, czyli te, które najwcześniej podbił Manco Capac zajmowali się obowiązkami służby pałacowej. Osady te miały obowiązek dostarczania osób zdrowych, które pracowały jako: zamiatacze, nosiwody, drwale, kucharze dla urzędników (pamiętajmy, że dla Inki gotowały tylko jego żony i nałożnice), cześnicy, odźwierni, szatniarze, skarbnicy, ogrodnicy, pokojowi itp. Osoby te wymieniały się co jakiś określony czas. Ale za wszelkie niedbalstwo w wykonywaniu obowiązków karana była całą wieś, z której pochodziła dana osoba.
Artyści-rzemieślnicy otrzymywali od państwa surowce i narzędzia.
Kobiet zamężne zajmowały się prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci. W zależności gdzie mieszkały, to przędły wełnę (w górach) lub bawełnę (w krainach gorących), tkały, szyły dla męża, dzieci i siebie. Mężczyźni zajmowali się w domu wytwarzaniem obuwia.
Praca w polu obowiązywała zarówno mężczyzn jak i kobiety.
Inne prace domowe:
Przędzenie – Kobiety Inkaskie niemal cały czas przędły, o ile nie wykonywały innych czynności. Idąc na targ, idąc w odwiedziny do krewnych, podczas rozmów, wszędzie przędły na noszonych przy sobie wrzecionach.
Wrzeciona wykonywano z trzciny, dodając przęśnik, ale nie wykonując w nim rowka na końcu – tak jak to robiono w Europie. Na włóknie zarzucano pętelkę i snuto wypuszczając wrzeciono tak jak przy skręcania. Kobiety ciągły jak najdłuższą nić, zbierając ją dużymi palcami lewej ręki i zakładając ją na wrzeciono. Kądziel trzymały dwoma palcami lewej ręki, usuwając tworzące się czasem supełki.
Odwiedzając kobietę wyższego stanu społecznego, w dobrym tonie było przejęcie jej wrzeciona i przędzenie jej nici.
Szycie – Igły do szycia wykonywano z kolców. Dziury lub rozdarcia w ubraniach zaszywano w następujący sposób: brano nitkę tego samego koloru i grubości co nici rozdartej tkaniny. Najpierw wprowadzano nici osnowy, a później nici wątku; zaczynają o 15 – 20 nici po obu stronach od miejsca rozdarcia. Tam nici były ucinane i kobieta wracała tą samą nitką krzyżując i splatając wciąż wątek z osnową i osnowę z wątkiem. Sposób taki pozwała uzyskać efekt nieuszkodzonej tkaniny nawet przy dużych rozdarciach lub dziurach. By naprężyć tkaninę jako ramy używano otworu garnka lub tykwy.
Zanim Inkowie podbili ziemie Ameryki Południowej, były prowincje w których to kobiety pracowały w polu, a mężczyźni zajmowali się domem, czyli tkali, przędli, szyli itd.
Mówiąc o pracy w kulturze Inków należy także wspomnieć o prostytucji. Kobiety zajmujące się tym fachem określano mianem Pampay Runa – czyli „kobieta publiczna”. Mieszkały w odosobnieniu, w skromnych chałupach, na polach. Nie mogły wchodzić do wsi, nie mogły zadawać się z innymi kobietami, a mężczyźni traktowali je z pogardą.
Leczenie chorób i urazów
Organizmy mieszkańców terenów andyjskich różnią się zdecydowanie od Europejczyków. Najnowsze badania dowiodły, że Indianie andyjscy mają zwiększona objętość płuc, co umożliwia lepsze utlenienie krwi. Serce również jest większe, a naczynia wieńcowe lepiej rozwinięte. Praca serca jest o około 20% szybsza niż u mieszkańców z nizin, co daje odporność na wysiłek fizyczny. Krew andyjskich Indian ma znacznie więcej czerwonych krwinek, które mają większą objętość i więcej hemoglobiny. Zapewnia to możliwość dostarczenia wystarczającej ilości tlenu w środowisku o obniżonym ciśnieniu atmosferycznym.
Inkowie byli przekonani, że wszelkie choroby i urazy były spowodowane siłami nadprzyrodzonymi, dlatego leczeniem zajmowali się przedstawiciele warstwy kapłańskiej – głównie znachorzy. Kwalifikacje do leczenia uzyskiwali oni w wyniku szybkiego wyleczenia się z jakiejś choroby lub poprzez senne wizje w których, otrzymywali od sił nadprzyrodzonych wiedzę i narzędzia potrzebne do uzdrawiania.
Inkowie potrafili leczyć choroby układu oddechowego, układu odpornościowego, przewodu pokarmowego, problemy z oczami i krwawienia z ran wojennych, epilepsję, migrenę, brodawkę peruwiańską, paraliże, deformacje ciał, trąd, syfilis.
Gorączkę określali słowem rupa, a febrę chucchu.
Znachorzy nazywani byli ogólnie „ichuris”, ale tych, którzy uleczali zwykłych mieszkańców nazywano „comascas”, a leczących szlachtę Inków nazywano „amaucas”.
W czasach Inków znachorzy dzielili się na następujące kategorie:
- Watuk – był odpowiedzialny za diagnozowanie choroby i badanie stylu życia pacjenta;
- Hanpeq – leczył pacjentów przy użyciu ziół i minerałów podczas ceremonii religijnych i mistycznych;
- El Paqo – leczył duszę – zgodnie ze światopoglądem Inków duszą było serce;
- El Sancoyoc – kapłan chirurg, który był odpowiedzialny za leczenie złamanych kończyn, ropni i zębów;
- Hampi Camayoc – był chemikiem w państwie Inków i odpowiadał za opiekę nad naturalnymi zasobami medycznymi;
- Collahuaya – dostarczał roślin leczniczych, amuletów i talizmanów.
Choroba była zazwyczaj efektem gniewu bogów za zaniedbania, jakim się poddawał zwykły śmiertelnik. Chory udawał się do znachora, gdzie leczenie miało następujący przebieg:
- znachor na wstępnie prosił swoją siłę nadprzyrodzoną (która we śnie nadała mu umiejętności leczenia) o wskazówki oraz składał jej ofiarę;
- znachor za pośrednictwem wróżb ustalał przyczynę choroby lub urazu;
- w przypadku urazów wewnętrznych lub ciała obcego w ciele – znachor nacierał chore miejsce tłuszczem świnki morskiej, tańcząc i głośno śpiewając;
- gdy choroba była spowodowana zaniedbaniem praktyk religijnych, znachor rozrabiał kukurydzianą mączkę ze zmielonymi muszlami i kładł tą masę na rękach. Następnie chory zdmuchiwał ją w kierunku swojej huaca, zmawiając jednocześnie wskazane modlitwy, jak również ofiarował Słońcu kokę a Viracochy okruchy złota i srebra;
- w przypadku złamań składano ofiary bezpośrednio na złamane miejsce – gdyż wierzono, że uraz był objawem rozgniewania ducha mieszkającego w miejscu urazu;
- jeśli chory był otruty lub rzucono na niego zły urok znachor starał się ułagodzić złe duchy, które opanowały ciało pacjenta;
- dla złagodzenia bólu stosowano liście koki;
- przy dolegliwościach układu moczowego stosowano soku z kukurydzy;
- dla obniżenia gorączki stosowano cynamon;
- przy silnych bólach głowy upuszczano krew poprzez nacinanie nasady nosa, tam gdzie schodzą się brwi;
- rany chroniono balsamem z żywic roślin strączkowych;
- dla powstrzymania krwotoków gotowano korę drzewa pieprzowego lub przystawiano szczęki niektórych gatunków drapieżnych mrówek;
- jeśli chory mógł chodzić, udawał się następnie na skrzyżowanie dwóch dróg, gdzie nacierał się kukurydziana mączką i obmywał ciało wodą – jeśli nie mógł chodzić, wykonywał to w domu;
- gdy gorączkowało dziecko lub kiedy źle się czuł noworodek karmiony piersią, zalecano umycie dziecka rano w moczu a nawet podawanie jego moczu do picia. Chorym dzieciom dawano do ssania ich własny pępek, który wcześniej ususzono i przechowywano;
- czasem chory musiał dodatkowo składać ofiary na grobach swych przodków w postaci żywności i chichy;
- uryna lamy odpędzała złe duchu a kąpiel w urynie odstraszała insekty;
- gdy choroba zdaniem znachora była nieuleczalna, pacjent mógł złożyć w ofierze rozgniewanemu duchowi własne dziecko;
- w przypadku uczucia ociężałości i przygnębienia stosowali środki na przeczyszczenia;
- gdy leczenie dotyczyło Inki lub wybranych przedstawicieli szlachty, przenoszono ich do specjalnie przygotowanego pomieszczenia (czasem do Świątyni Słońca), wysypanego mączka kukurydzianą. Choremu smarowano twarz i ramiona (lub całe ciało) mączka kukurydzianą. Pacjent był usypiany i wtedy przeprowadzano zabiegi. Zgromadzeni wojownicy krzykiem i rzucaniem broni odganiali złe duchy.
Na podstawie znalezisk archeologicznych wiemy, że Inkowie byli biegli w wykonywaniu amputacji kończyn, transfuzji krwi i trepanacji czaszek – i, jak dowodzą badania, pacjenci po trepanacjach żyli jeszcze kilka lat. Umiejętność przeprowadzania trepanacji przejęli Inkowie od plemion Paraca, żyjącego około X wieku.
Do zabiegów wykorzystywano narzędzia wyrabiane z obsydianu lub zaostrzonych kamieni, a w przypadku wysokiej szlachty inkaskiej lub samego Inki – noże z kryształów. Skalpele wykonywano także z ostrzy krzemiennych osadzonych w rozszczepionym kiju, przywiązanych do kija by nie wypadły.
W leczeniu stosowano także zioła, amulety oraz wszelkie przedmioty, którym przypisywano własności magiczne. Nacięcia żył dokonywano poprzez przystawienie do nich ostrza i pstrykaniu w ostrze, co powodowało nacięcie mniej bolesne.
Jako środki znieczulające stosowano liście koki i chiche.
Natomiast do osłonięcia operowanych ran stosowano złote płytki lub bandaże z bawełny.
Odbieraniem porodów mogły zajmować się tylko te kobiety, które urodziły bliźnięta, a następnie odbyły specjalne posty i praktyki religijne. Jednak rola tych „wykwalifikowanych” akuszerek polegała jedynie na masowaniu łona ciężarnej kobiety, co maiło na celu wyprostowanie płodu. Oczywiście śmiertelność wśród noworodków musiała być w tamtych czasach znaczna.
Podczas porodu obcinano pępowinę i pozostawiano flaczek długi na palec, który po odpadnięciu starannie przechowywano, dając dziecku do ssania w przypadku wszelkich zaobserwowanych dolegliwości.
U dzieci chorobę rozpoznawano oglądając podniebienie – jeśli było zbielałe, świadczyło to o chorobie.
Stosowano wiele leków pochodzenia roślinnego, zwierzęcego oraz mineralnego. Te pochodzenia roślinnego to między innymi zioła, kwiaty, nasiona, owoce, kaktusy, środki halucynogenne, liście coca; zwierzęcego to tłuszcze różnych zwierząt, kości, suszone płody lam, kamienie żółciowe lub moczowe różnych zwierząt, ptasie pióra, pazury jaguara; a pochodzenia mineralnego to głównie glinki, minerały, kamienie szlachetne lub półszlachetne używane przez curanderos, czyli szamanów.
Niektóre rośliny, liście i nasiona stosowane w inkaskiej medycynie:
- Achiote – Stosowany przy stanach zapalnych gruczołu krokowego, infekcjach dróg moczowych, przy różnych schorzeniach układu moczowo-płciowego oraz jako regulator pracy nerek;
- Agawa – zwana chuchau lub chunta paqpa lub cabuya, liście gotowane z wodą służyły do przemywania ran i ukąszeń, były napojem regeneracyjnym siły i leczącym bóle głowy; Innym zastosowaniem była tzw. huairashca, czyli „złe powietrze”, „zły oddech”, – to złe samopoczucie spowodowane przejściem z miejsca gorącego do zimnego, wietrznego do spokojnego, gwałtownej zmiany pozycji itp.
- Amargo i Chancha-Piedra – mieszanka ziołowa stosowane przy chorobie nerek i wątroby;
- Ayahuasca (lub ayac, huasca, jaga, caapi, capi, punga, natema, nape, pinde) – grzyb o właściwościach halucynogennych;
- Ayrampo – drobne nasiona w kolorze karminowym stosowane w dolegliwościach żołądkowych i w gorączce;
- Azufre – siarka, stosowana jako środek odkażający
- Boldo – liście i nasiona zawierają alkaloid boldeinę, stosuje się je jako przyprawę lub lek regulujący pracę wątroby;
- Chanca de piedra – do sporządzania naparów przeciw gorączce, dolegliwościom wątroby i nerek;
- Chachacoma – napar z tej rośliny łagodzi objawy choroby górskiej „soroche” oraz objawy nerwicowe;
- Cha`qo lub Chajo – glina, stosowana jako zawiesina lub papka przy zapaleniu żołądka, wrzodach, nieżytach i bólach
- Chillca – zioło, trawa, zagrzane w glinianym naczyniu stosowano na stawy, obrzęki i zwichnięcia kończyn;
- Chinowe drzewo – sok z kory tego drzewa stosowano jako chinina;
- Chuchu Huasi – z kory tego drzewa rosnącego w amazońskiej selwie wytwarzano orzeźwiający, lekko alkoholizowany napój, stosowany jako środek przeciwzapalny, przeciwreumatyczny, „czyszczący krew” i podniecający;
- Cuti-cuti – Cuti wirwinchu, Cuti ibu, Cuti maivillu, Cuti margarita to rośliny używane w magicznej ceremonii przywracającej szczęście i powodzenie;
- Condor qallta – minerał o zapachu mocznika, stosowany wtedy gdy inne leki już nie pomagały, w wierzeniach Inków miał dawać siłę ptaka
- Espina colorada – miazga używana jako środek przeciwbólowy (bóle głowy, zębów, pourazowe);
- Estrella del mar – muszla używana w rytuale składania ofiary za odkrycie nowego źródła wody pitnej.
- Flor de arena (lub Te de indio) – środek intensywnie przeciwzapalny w chorobie nerek, dróg moczowych, żołądka. Stosowany jako wywar z domieszką cytryny rozpuszczał kwas moczowy;
- Flor de la Puna – łagodzenie objawów choroby górskiej;
- Flor de quisaura – roślina o owłosionych brązowych pączkach używana w przeroście gruczołu krokowego (prostaty);
- Hercampuri – stosowany jako środek przeczyszczający, moczopędny i przeciw infekcyjny; regulator metabolizmu i zmniejszenie otyłości;
- Hierba luisa (hierba de cedron) – roślina, z której robi się herbatę o zapachu pomarańczy, pomocna przy dolegliwościach żołądkowych;
- Huailulo – niewielkie pnącze, zwane modligroszkiem lub modlitewnikiem. Bardzo twarde, czerwone nasiona z charakterystyczną czarną plamką stosowano przy jaglicy lub ropieniu oczu, a także jako eliksir szczęścia, zawieszany do amuletów lub wisiorków;
- Huayacan – nalewka lub wywar z tego drzewa leczył objawy demencji, zwany był „wieczną młodością”;
- Koci pazur – liście, kora i korzeń stosowano przeciw zapaleniom stawów, chorobom wenerycznym, przeciwwirusowym, ukąszonym wężom, odrze, przeciwzapalnie i moczopędnie;
- Koka – liście, przeciwbólowe źródło witamin A, B1, B2, B3, C i E, które ma również właściwości trawienne. Pomaga oczyścić wątrobę i zapobiega osteoporozie. Dla Inków był to święty liść używany tylko przez elitę i podczas religijnych ceremonii uzdrawiania;
- Kroton – odmiana croton lecheri o barwnych czerwono-zielono-żółtych podłużnych liściach wydziela czerwoną ciecz zalecaną przy leczeniu ran;
- Llcapury – zioło stosowane przy otyłości;
- Maca – afrodyzjak, anabolik, rewitalizujący, regenerujący, przeciwdepresyjny, uspokajający i wzmacniający płodność;
- Manayupa;
- Matagusanos – trawa stosowana przeciw pasożytom przewodu pokarmowego;
- Matecllu – ziole rosnące w małych strumyków, jedna łodyga z okrągłym liściem, stosowane na wszelkie choroby oczu. Jedzone na surowo, ale leczniczo przeżuwano i wypluty sok nakładano na oczy w pierwszej godzinie nocy. Leczono tak bielma, choroby tęczówki, opuchlizny, podrażnienia;
- Mulli – sok i żywica tego drzewa stosowano na świeże rany; na przeczyszczenie stosowali kilka białych korzonków, wyglądających jak małe rzepki (kronikarz nie podaje nazwy inkaskiej) – dwie uncje zmielonych korzonków wrzucano do wody i pito. Dla lepszego wchłonięcia się specyfiku chory kładł się na słońcu;
- Paico – Zioło aromatyczne stosowane jako przeciwbiegunkowe, przeciwzapalne, trawienne, wiatropędne itp.;
- Pan lub suplico – kolorowe krążki lub figurki wykonane z ciasta lub substancji żywicznych, używane w leczeniu El susto (lęku) oraz podczas składania ofiar Ziemi;
- Panchi – zioło używane w stanach zapalnych przewodu pokarmowego;
- Pinchiringa – drzewo o długich żebrowatych liściach. Po odcięciu kory wydziela się sok zwany amazońska jodyną, łagodzący ból skaleczenia;
- Pokrzywa – moczopędnie, kauteryzująco i przeciw anemii ze względu na obecność minerałów skoncentrowanych we włokach rośliny;
- Qaqa K`isu – tzw. olej skalny stosowany w formie plastrów w leczeniu lumbago;
- Qollpa – minerał stosowany w leczeniu zmian skórnych i ran
- Quinoa – roślina lecznicza o właściwościach moczopędnych, wykrztuśnych i odświeżających. Nasiona tego zioła z mlekiem zwiększają ilość mleka cieląt;
- Quispiño – mieszanka zawierająca rodzaj fasoli i wapienia stosowana w osteoporozie;
- Sancayo – owoc kaktusa używany na oczyszczenie nerek i wątroby;
- Sangro de garde – drzewo, napar z jego drewna stosowano przy nowotworach, a sok do gojenia ran;
- Sauri – czyli tytoń, stosowali poprzez wciąganie w nozdrza, co pomagało na ból głowy;
- Sengre de grado (sangre de drago) – kora, liście i żywica używane jako środki dezynfekujące, leczące urazy, rany skórne, krwawienia, wrzody żołądka itp.;
- Strofaria cubensis – grzyb o właściwościach halucynogennych;
- Tahuari;
- Tuna – opuncja, kaktus stosowany w leczeniu cukrzycy oraz w kosmetyce;
- Tumbo – drzewo, jego podłużne, czerwone nasiona stosowano jako bardzo silny środek nasenny;
- Uchucho – liście tej krzaczastej rośliny rozcierane w dłoni i nakładane na czoło łagodzą ból głowy;
- Ubos;
- Vera de oro, Flor de arena i Quallullu – mieszanka ziołowa stosowane przy ostrych zapaleniach pęcherza;
- Vilcacora – wzmacnia odporność;
- Wachanga – wyciąg z korzenia używany w leczeniu kamicy żółciowej oraz w robaczycach;
- Waqrataya – napar z tej rośliny stosuje się w leczeniu przewlekłego kaszlu;
- Yacon;
- Yarqueña lub Chirchircoma – płatki kwiatów pomarańczy używane w zatruciach, w tym w leczeniu kaca alkoholowego
- Zarzaparilla;
- rodzaj korzenia, podobnego do perzu, o mniejszych i gęstszych zgrubieniach – pomocny w bólach zębów i wzmocnieniu dziąseł.
Hiszpanie dopatrywali się leczniczych wartości kukurydzy oraz chichy (napoju z niej wytwarzanego), gdyż Inkowie spożywali jej ogromne ilości i rzadko skarżyli się na dolegliwości układu moczowego (nerek, pęcherzy, cewki).
Choroby wywoływane były często przez pasożyty. Takim przykładem może być ciemnoszary pluskwiak, o długości około 1 cm, zwany w Peru garrapata, ale znany jest także pod nazwami triatoma lub vinchuca. Jego ukąszenie pozostawiało skutki chorobowe do końca życia, nie gojące się rany, zwane trądem peruwiańskim lub uta. Przenosi on groźnego wiciowca Trypanosoma cruzi wywołującego chorobę atakująca mięsień sercowy, wątrobę i układ nerwowy. Pogryziona w nocy ofiara rozdrapuje ranę i przenosi wiciowca do swojego krwioobiegu.
Inne dolegliwości pojawiały się po kontakcie z kośćmi przodków. Indianie wierzyli, że nie mogą ich dotykać, bo to rozdrażnia zmarłych i może spowodować chorobę zwaną huari (lub hiary, wari). W wyniku choroby moce od zmarłego przenikały do organizmu człowieka, niszcząc go od wewnątrz. Objawem choroby były: złe samopoczucie, utrata łaknienia, gorączka, bóle stawów, ropiejące wrzody na kończynach. Przez ropiejące rany wychodziły fragmenty kości. Chory umierał w cierpieniu rozkładając się za życia.
Chorobę tą wyjaśniono dopiero we współczesnych czasach. Ustalono, że była to choroba osteomilietis – czyli bakteryjna infekcja powodująca stany zapalne kości i szpiku kostnego. Osoby dotykające kości zmarłych przenosiły na swój organizm gronkowce i paciorkowce powodujące ostre, przewlekłe zapalenia. Choroba powoduje rozkład stawów i kości, a w efekcie usuwanie ich z organizmu wraz z ropą.
Efektem podboju Hiszpańskiego była katastrofa demograficzna. Początkowa liczba ludności Indiańskiej szacowana na 9 milionów, spadła po stu latach panowania Hiszpanów do 700 tysięcy. Taki spadek liczebności spowodowały głównie przyniesione przez Europejczyków choroby (od wyprawy Kolumba z 1527 roku), na które Indianie nie byli odporni – ospa, grypa, tyfus plamisty, odra, dżuma dymienicza, dżuma płucna, cholera, malaria i żółta febra.
Leczenie zębów
Czy Inkowie zajmowali się leczeniem zębów ?– na podstawie odkryć archeologicznych można stwierdzić że TAK. Na pewno wykonywano różnego rodzaju barwienia, piłowanie i rzeźbienia zębów, najprawdopodobniej wykonywane do celów osobistych lub ceremonialnych.
W roku 2015 naukowcy z New York University i Ministerstwa Kultury Peru opublikowali w Journal of Comparative Human Biology odkrycie w Cuzco dwóch czaszek. Były to czaszki mężczyzn, w wieku od 27 do 40 lat, pochodzące z okresu późnego horyzontu (czyli lat 1476-1532) – obie miały perforowane kły.
Do leczenia infekcji zębów, inkascy dentyści zalecali żucie liści koki, oraz stosowali saletrę i arszenik.
O zabiegach dentystów wspomina w swoich kronikach Garcilaso de la Vega. Według niego Inkowie usuwali zepsuty materiał z zęba zapaloną wykałaczką, a choroby dziąseł usuwali poprzez kauteryzację balsamem peruwiańskim. Była to wydzielina otrzymywana poprzez nacinanie kory drzewa woniawca balsamowego, rosnącego na obszarze Ameryki Południowej.
Lecząc uszkodzony ząb znieczulano pacjenta liśćmi koki, a chorą miazgę usuwano za pomocą urządzenia przypominającego ręczną wiertarkę – wykonaną z kości lub metalu.
W celu leczenia tkanek dziąseł podgrzewano korzeń rośliny, przecinano go na dwie części i gorący przykładano z obu stron, dociskając do dziąsła. Czekano aż korzeń ostygnie. Ten zabieg spalał chore tkanki dziąseł, co umożliwiało regenerację i odrost tkanki w dobrym i nowym stanie.
Podobnie, podczas ekstrakcji zęba, najpierw nakładano żrącą żywicę wokół zęba, a następnie jednym uderzeniem kołka odrywano kawałek zęba.
Na zaistniałe ubytki nakładano złote wkłady – głównie dotyczyło to dziąsłowo-wargowych powierzchni siekaczy.
Dziąsła leczono i wzmacniano za pomocą korzenia rośliny podobnego do perzu. Korzeń był pieczony na węglach a potem gorący nakładany na dziąsła w pierwszej godzinie nocy. Następstwem było spieczenie dziąseł, które robiły się białe. Przez kilka dni chory mógł przyjmować pokarmy ale bez gryzienia. Po kilku dniach spalona tkanka odpadała i dziąsła były zdrowe.
Jako szczoteczki do zębów stosowano młode gałązki drzewa mulli.
Jak wychowywali dzieci
Inkowie wychowywali swoje dzieci bardzo surowo i z chłodnym podejściem, bez okazywania czułości, bez przytulania i brania na ręce.
Kobiety w ciąży były zwolnione tylko od cięższych prac polowych, poza tym wykonywały normalne zajęcia w domu.
Przed porodem oczyszczały się z grzechów przez spowiedź prosząc bogów o pomyślny poród. Mężowie w tym czasie pościli.
Indianka rodziła sama (czasami funkcje położnych pełniły matki bliźniąt), a po porodzie szła do najbliższej rzeki myjąc noworodka i siebie.
Taki przebieg porodu i pierwszych godzin życia dziecka wpływało na wysoką śmiertelność wśród niemowląt – jednak dzieci, które szczęśliwie przetrwały krytyczny okres były silne i zdrowe.
Za zły znak uważano gdy noworodek miał jakieś wady (sześć palców, zajęczą wargę, deformacja kończyn) lub jeśli nawet zdrowe dziecko urodziło się nogami do przodu (chaqpa) lub jeśli poród nastąpił podczas burzy – wtedy rodzice przez około sześć miesięcy pościli nie spożywając papryczek ani soli, ani nawet nie spali ze sobą i odprawiali rytualne ceremonie.
Jeśli kobieta urodziła bliźniaki, to zarówno ona jak i jej dzieci nazywano Huaca – czyli czymś w rodzaju bóstwa. Bliźniaki określali Inkowie także słowami chuchu lub kuri, a w okolicach Cuzco słowem taqi wawa. Uważano, że jedno z bliźniaków jest dzieckiem Illapy, czyli pioruna.
Położnica była oprowadzana ulicami miasta w odświętnym stroju, obsypywano ją kwiatami, wśród tańców, radości i śpiewów.
W czasach przedinkaskich natomiast, urodzenie bliźniąt było wśród niektórych plemion traktowane jako zła wróżba i fakt taki był opłakiwany przez całe plemię.
Poród nie oznaczał w życiu chłopki przerwanie rytmu pracy, nie mogła też liczyć na pomoc specjalistów.
Matka codziennie rano myła dziecko w zimnej wodzi i owijała w pieluchy. Czasem ogrzewała wodę biorąc ją w usta i spryskiwała ciało dziecka. Myła ciało dziecka ale z pominięciem głowy, a zwłaszcza ciemiączka, którego nigdy nie dotykano.
W czwartym dniu po porodzie umieszczano dziecko w kołysce (kiraw) której nie opuszczało przez pierwsze miesiące życia. Spraszano do chaty krewnych i świętowano.
Indianki karmiły mlekiem do czasu aż nie straciły pokarmu. Karmienie odbywało się trzy razy dziennie – rano, w południe i wieczorem. Karmiąc nachylały się nad dzieckiem, nie biorąc go na ręce. Jeśli matka miała dużo pokarmu, to nie karmiła dziecka do syta, lecz odstawiała od piersi – twierdzono, że jeśli dziecko zje za dużo to będzie miało skłonności do biegunek i wymiotów, a w dorosłości będzie łakome i żarłoczne.
Osłabione i chore dzieci określano mianem Ayusca.
Małe dzieci kołysano w kołyskach. Kołyska składała się z deski (o rozmiarach dziecka), opartej na czterech niskich nóżkach z dworna zagiętymi oparciami służącymi do zawieszania na nich zasłony. Dziecko w kołysce leżało na tkaninie i było przywiązane do niej sznurami. Gdy matka wyruszała z domu, przywiązywała sobie kołyskę do pleców przy pomocy szala owiniętego dookoła klatki piersiowej.
W kulturze Inkaskiej kobiety zawsze same wychowywały dzieci, bez względu na status społeczny, nawet arystokratki nie oddawały swoich dzieci innym kobietom – wyjątek stanowiła jedynie choroba matki. Kobiety wychowujące dzieci wstrzymywały się od współżycia, twierdząc że wpływa to na osłabienie dziecka i jakości mleka.
Gdy były starsze i raczkowały, trzymano je w zagłębieniu wykonanym w podłodze na głębokość pasa dziecka.
W wielu regionach Peru u małych dzieci stosowano kształtowanie głów, poprzez ściskanie ich deskami, owijanie bandażami lub wkładanie twardych czepków. Proceder ten trwał do osiągnięcia 4-5 roku życia, kiedy to kości czaszki stają się twarde.
Dzieciom nie pozwalano na żadną słabość i od wczesnych lat brały udział w drobnych pracach domowych, a potem w pracach rolniczych, z tym, że inne były dla chłopców, a inne dla dziewcząt.
Kiedy dziecko było odstawiane od piersi, w drugim roku życia, nadchodził czas postrzyżyn – uroczystość rutuchicoy. Gospodarze zapraszali krewnych i znajomych na tańce i picie chicha. Z pośród zaproszonych wybierano dziecku kogoś, kto pełnił funkcję jakby ojca chrzestnego. Podczas uroczystości obcinano dziecku włosy i paznokcie, a także nadawano imię, które dziecko nosiło do osiągnięcia pełnoletności – 14 roku życia u chłopców, 13 u dziewcząt. Obcięte włosy i paznokcie chowano na pamiątkę. Dziecko otrzymywało od krewnych i znajomych podarunki, a na zakończenie modlono się do bogów, aby życie jego ułożyło się pomyślnie i aby po śmierci ojca mogło odziedziczyć jego dobytek.
Uroczyste obchodzenie postrzyżyn dotyczyło jedynie synów i to tych pierworodnych. Jeśli uroczystość dotyczyła córki lub kolejnego syna, była znacznie skromniejsza.
W tym okresie, aż do czasu osiągnięcia dojrzałości dzieci znajdowały się pod bezpośrednim wpływem rodziców i od nich uczyły się podstawowych czynności i nawyków. Ponieważ już od maleńkości dzieci pomagały w pracach domowych i rolniczych mało miały czasu na zabawę. Ale jeśli już się bawiły, to jako zabawki stosowano bączki, piłki i kuleczki.
Po osiągnięciu pełnoletności chłopcom organizowano bardzo huczną biesiadę zwaną warachikuy (lub Huarachicoy) oraz nadawano imię, które od tego dnia towarzyszyło młodzieńcowi do śmierci. Przez całą uroczystość młodzieniec nosił na biodrach specjalną przepaskę zwaną wara.
Przy pełnoletności dziewcząt organizowano dwudniowe (inne źródła wskazują cztery dni) święto kikuchikuy (lub Quieuchicoy) podczas którego również otrzymywały nowe imię, a potem w odświętnych strojach podawały gościom napoje i potrawy. Wcześniej przez trzy dni były zamknięte w rodzinnych domach.
Jednak proces przejścia w dorosłość trwał kilka miesięcy i dzielił się na kilka etapów.
Po pierwsze młodzieniec musiał wykonać sobie własnoręcznie sandały, które musiały być na tyle solidne, by mógł w nich odbyć kilka pielgrzymek do świętych miejsc. Najpierw odwiedzał sanktuarium Wana Kawri, na szczycie w pobliżu Cuzco, gdzie składał ofiarę paląc młode lamy i wykonywał rytualne tańce. Tu otrzymywał od rodziny proce, którą chłostano go po ramionach i nogach i powtarzano to po powrocie do Cuzco. Następnie wykonywał rytualne bieg by złożyć hołd Ince i boskim posągom – podczas którego znów był chłostany procami. Potem adept spędzał noc poza miastem by o świcie znów wspiąć się na górę Wana Kawri, ponownie złożyć ofiarę z lam i powrócić do miasta – znów będąc chłostanym. Po rytualnych tańcach w mieście młodzieńcy odbywali procesje do sanktuariów wokół Cuzco. Następnego dnia, o świcie biegli do źródła Qhalis Pukyu, gdzie odbywali rytualna kąpiel, przywdziewali nowe szaty i wracali na główny plac Cuzco, gdzie po oddaniu hołdu bóstwom otrzymywali dary od najbliższych. Obrzędy kończyły się spaleniem drewnianych figurek ubranych w męskie i kobiece szaty oraz przebiciem uszu młodzieńców. Z wiekiem rozciągano otwory w małżowinach usznych, co oznaczało dostojeństwo i pozycję w społeczeństwie. Jeśli komuś ucho się rozerwało, eliminowało to taka osobę z obejmowania ważnych funkcji w państwie.
Po tym okresie młodzieniec musiał przez miesiąc ściśle pościć, a rodzina szykowała mu wtedy coś w rodzaju posagu, w skład którego wchodziła broń, szaty, najpotrzebniejsze przedmioty i także kukurydziane piwo, które przydatne było w uroczystościach po zakończeniu postu.
W kolejnym roku wszyscy którzy osiągnęli wiek dojrzały musieli na specjalnie wyodrębnionym polu uczestniczyć w zbiorach kukurydzy.
W skrócie można powiedzieć, że chłopca w wieku 6 lat obarczano pierwszymi obowiązkami, pomiędzy 9 a 16 rokiem życia doglądał królewskich stad, po ukończeniu 17 lat zostawał gońcem chasqui, w wieku 20 lat szedł do wojska, a po ukończeniu lat 25 musiał się ożenić.
Rodzina była dla dziecka czymś w rodzaju narzędzia z ramienia państwa. Rodzina była rzecznikiem edukacji, rozwijającą ducha współpracy, posłuszeństwa, odpowiedzialności i kolektywu. Starsi mężczyźni uczyli chłopców podstaw rzemiosła, wyrobu narzędzi i sprzętów. Dbano też o rozwój fizyczny, gdyż było duże zapotrzebowanie na wojowników i kurierów.
Nadawanie imion
Inaczej przebiegała ceremonia nadania imion chłopcom a inaczej dziewczętom. Gdy chłopiec dorósł i został odstawiony od piersi organizowano rodzinne przyjęcie z tańcami i piciem. Najstarszy wuj dokonywał obcięcia włosów i paznokci i nadawał imię, które nosił do pełnoletności. Gdy chłopiec osiągał wiek 14 lat, na uroczystości zwanej warachikuy nadawano mu stałe imię.
Gdy dziewczynka osiągała wiek 13-14 lat pościła przez 3 dni zamknięta w domu, a czwartego dnia matka kąpała ją, czesała i zaplatała jej włosy oraz ubierała w odświętny strój i sandały z białej wełny. Następnie podczas dwudniowej uczty zwanej kikuchikuy, w której uczestniczyła najbliższa rodzina nadawano jej imię, które miała nosić już do śmierci.
Imię składało się z dwóch słów: nazwy rodowego huaca oraz słowa związanego z jakimś wydarzeniem z pierwszych miesięcy życia.
Inkowie nadając imiona swoim dzieciom opierali się na nazwach przedmiotów kultu, zjawiskach przyrodniczych, zwierzętach o nadprzyrodzonych własnościach, pojęciach abstrakcyjnych i tradycyjnych miejscach.
Arystokracja inkaska nadawała często swoim dzieciom imiona od nazw zwierząt, kwiatów, ziół, itp., dając do zrozumienia, że posiadacz takiego imienia wybija się ponad wszystkich. Przykładem jest tu imię Amaru – co znaczy anakonda – wielki, silny wąż.
Rzadko natomiast nadawane imiona nie oznaczały niczego. Nadawanie imion nawiązujących do nazw zwierząt było przejawem totemizmu.
Zwykli Inkowie otrzymywali zazwyczaj jedno imię, a przedstawicielom warstwy szlacheckiej nadawano w późniejszych latach życia przydomki – np: Inka — członek rodziny władcy lub warstwy szlacheckiej Inków; Capac — potężny, bogaty; Topa — królewski, władczy; Yupanqui — szanowany, poważany; Sinchi — silny, wojowniczy; Titu — wolny; Cusi — szczęśliwy; Apo — pan, wódz; Pachacuti — kataklizm; Amaru — smok, wąż; Huaman — jastrząb.
Młodszym synom królewskim nadawano przydomek Auqui – co oznaczało „królewicz”.
Szkolnictwo
Nauczanie obejmowało jedynie dzieci i młodzież pochodzących z klasy arystokratycznej, wybranych dzieci wyższych urzędników prowincjonalnych i wodzów podbitych terenów, których wysyłano do Cuzco w charakterze zakładników.
Skromne wiadomości zawarte w kronikach wspominają, że system nauczania trwał cztery lata. Na uwagę zasługuje wpis Garcilaso który cytuje jednego z przedstawicieli warstwy szlacheckiej Inków: „Wykształcenie jest zupełnie niepotrzebne dla prostego ludu, ponieważ lud staje się zarozumiały i bezczelny, obniża prestiż państwa i stanowi dlań niebezpieczeństwo. Lud winien natomiast uczyć się zajęć swoich ojców i udoskonalać je, a nie sięgać do rzeczy, które do niego nie należą.”
Nauczanie młodych chłopców obejmowało dziedziny wojskowości, administracji publicznej, religii, quipu i języka Quechua.
Nauczanie młodych dziewcząt obejmowało religię, naukę przędzenia, tkania, przygotowywania pożywienia i napojów oraz przygotowanie do służby w świątyniach lub służby domowej, gdyż często młode kobiety przydzielano przedstawicielom warstwy szlacheckiej w dowód specjalnej łaski władcy.
Śmierć, żałoba i obrzędy pogrzebowe
Kiedy umierał członek inkaskiej rodziny, jego najbliżsi oddawali cześć jego szczątkom.
Krewni ubierali na znak żałoby czarną pelerynę, kobiety zaś obcinały włosy i wkładały na głowę narzutki.
W kronikach podano także, że barwą żałobną był popielaty (zwany także szarobrązowym).
Lamenty najbliższych członków zmarłego i uroczystości pogrzebowe trwały – w zależności od zamożności zmarłego. Gdy umierał arystokrata trwało to osiem dni.
Uroczystości rozpoczynały się wolnymi tańcami przy dźwiękach bębnów i fletów oraz pieśni żałobnych. Zmarłego owijano tkaninami i grzebano wraz z wyposażeniem grobowym lecz część jego własności palono. Podczas uroczystości pito duże ilości chicha. Gdy zmarłym był arystokratą zabijano kilka jego najbardziej ulubionych żon i służących, a innych umieszczano żywcem w grobowcu by mogli usługiwać zmarłemu po śmierci.
Żałobę noszono przez cały rok. Po pogrzebie rodzina przez pewien czas odwiedzała grób zmarłego i składała na nim świeże napoje, pożywienie i odzież.
Do chwili zakończenia uroczystości nie rozpalano ognia w domu zmarłego.
Przywilej balsamowania należał się jedynie arystokracji i ważnym osobistościom. Trzewia grzebano najprawdopodobniej w zbiornikach, a ciało nasycone smołą wysuszano według metody stosowanej do konserwacji ziemniaków i mięsa, czyli poddawano je kolejno nocnemu zamrażaniu i dziennemu nasłonecznieniu. Mumie skurczone w pozycji embrionalnej nie były zakopywane ale umieszczanie w naturalnych jamach, jaskiniach, pieczarach.
Aby nadać ludzki wygląd mumii owiniętej w ceremonialne szaty, na szczycie tego „tobołka” umieszczano imitację głowy, ozdobioną muszlami w miejscu oczu, drewienkiem w miejscu nosa i włóknami roślinnymi jako peruki.
Kronikarz Garcilaso de la Vega podaje, że po mumifikacji, wnętrzności każdego ze zmarłych władców grzebane były w świątyni w Tampu, położonej w dolinie rzeki Yacayu – 5 league od Cuzco.
Palono serce zmarłego króla, a jego popiół przechowywano w punchaw – pudełeczku zawartym w złotej figurce Słońca.
Innym ceremoniałem podczas pochówku władcy było umieszczenie w grobie woreczka z jego paznokciami i włosami, obcinanymi i gromadzonymi przez całe życie Inki.
Po zabalsamowaniu ciało władcy ustawiano w Świątyni Słońca, przed wielkim wizerunkiem Słońca. Przez pierwszy miesiąc opłakiwali go codziennie wszyscy mieszkańcy Cuzco. Każda dzielnica obchodziła miasto niosąc insygnia zmarłego władcy (chorągwie, szaty, broń), te które nie zostały złożone wraz z nim w grobie.
Kiedy zakończył się pierwszy miesiąc żałoby, obrzędy te czynili co 15 dni – w każdą pełnie i nów księżyca – i tak przez cały rok. Takie uroczystości organizowały wszystkie prowincje Imperium. Miejsc w których Inka przebywał, które odwiedzał, czczono i odwiedzano uroczyście.
U szlachty obrzędy pogrzebowe były bardziej uroczysty niż u zwykłych mieszkańców kraju. Recytowano wiersze i śpiewano pieśni na temat życia, czynów i cech charakteru zmarłego. Odbywano także procesje do miejsc, które zmarły za życia często odwiedzał.
Po śmierci zmarłemu wyjmowano wnętrzności, by przechowywać je w specjalnym naczyniu. By zmumifikować zwłoki wystawiano je w nocy na mróz a w dzień na działania słońca. Suszono je także za pomocą ziół. Pochówek odbywał się w grotach lub specjalnie budowanych wieżach na bazie kół lub kwadratów. Mumia miała zasłoniętą twarz, była obłożona bawełną i bogato zdobiona.
Zmarłych chowano zazwyczaj w pozycji siedzącej, z głową między kolanami, a w przypadku wysokich arystokratów siedzących na stołkach zwanych duho.
Jak wynika z kronik, począwszy od pierwszego Inki – Manco Capaca – każdy z umierających władców, już na łożu śmierci, wypowiadał następujące słowa:
„Ociec mój mnie wzywa, abym poszedł u niego odpocząć”. Oznaczało to, że udaje się do Słońca, bowiem Inkowie byli jego synami.
Taką mumię traktowano nadzwyczaj szczególnie – ubierano ją we wspaniałe stroje, ozdabiano drogocennymi przedmiotami. Mumiom składano ofiary, przynoszono posiłki i napoje.
Mumie władców po śmierci „mieszkały” w tych samych pałacach, w których mieszkały za życia. Dodatkowo usługiwały im całe zastępy sług.
Czasem po śmierci grano w grę pichqa, podobna do gry w kości – co miało za cel wywróżenie losów duszy zmarłego.
Inkowie wierzyli że dusza zmarłego nie gaśnie po śmierci, a jedyną przyczyną jej całkowitego unicestwienia jest spalenie zwłok – dlatego Atahualpa tak bardzo nie chciał być spalony i przed egzekucją przyjął chrzest.
Z mumiami rozmawiano poprzez specjalnych tłumaczy – a radzono się ich we wszelkich kwestiach związanych z działalnością państwa, religią, wojnami.
W uroczystościach pogrzebowych władcy uczestniczyło całe społeczeństwo.
Wybrane kobiety goliły sobie głowy, inne malowały sobie twarze sadzą i lamentowały na ulicach Inkaskiej stolicy. Na uczcie upijano najbliższych służących zmarłego oraz jego ulubione kobiety. Po upojeniu alkoholem duszono ich by mogli się połączyć ze swym zmarłym panem.
Wdowy po śmierci męża musiały przez rok trwać w całkowitym zamknięciu. Jeśli wdowa nie miała dotychczas dzieci mogła powtórnie wyjść za mąż, ale jeśli miała nie mogła wyjść za mąż lecz żyć we wstrzemięźliwości.
Wdową przysługiwało także prawo uprawy jej pola w pierwszej kolejności, nawet przed polami curaców.
Co do mężczyzn, to nie zalecano im żenić się z wdowami, gdyż jak twierdzono, Indianin tracił wtedy swoją godność. Nie zalecano – ale mógł. Jeśli zaś Indianin był wdowcem to poślubienie wdowy było już niemożliwe.
Jeśli zmarłym była osoba, która urodziła się z ciąży bliźniaczej lub gdy po porodzie miała jakieś wady (sześć palców, zajęczą wargę, deformację kończyn) lub jeśli urodziła się nogami do przodu lub jeśli poród nastąpił podczas burzy – w takim przypadku traktowano ją jako „dziecko Pioruna”. Gdy taka osoba zmarła za młodu, chowano ją w glinianym naczyniu i używano jako amulet chroniący przed katastrofalnymi zjawiskami przyrodniczymi. Jeśli jednak dożyła wieku dorosłego stawała się kapłanem boga Pioruna.
Ciała władców oraz arystokracji nazywano illa lub illapa – czyli tak jak określano piorun.
Ważnym elementem w kwestii grzebania zmarłych są chullpa. Są to spotykane głównie na obszarze Południowej Wyżyny liczne, podobne do wież budowle. Niestety niemal wszystkie zostały krótko po podboju Peru ograbione przez poszukiwaczy skarbów. Przypuszcza się, że wiele z nich zbudowanych zostało przed przybyciem Inków na tereny południowo-andyjskie. Budowle te znajdują się często na wzgórzach i są przeważnie wzniesione z nieciosanego kamienia, albo z obrabianego kamienia, lub też z cegły adobe oraz połączenia adobe i kamienia. Wewnątrz lub poniżej wieży znajdowało się zwykle pomieszczenie, do którego wchodziło się drzwiami umieszczonymi zwykle od strony wschodniej. Niektóre chullpa były ozdobione, mała zaś przestrzeń wewnętrzna wskazuje na to, że mogły służyć celom pogrzebowym.
W języku Aymara słowo chullpa oznacza wykonany z trawy górskiej worek, który służył do chowania w nim zmarłych. Nazwa worka przeniesiona została później na budowle, w których owe worki znaleziono, a ostatecznie również na ich budowniczych.
Po śmierci dusza, czyli kamaq, trafiała jako gwiazda na niebo, a do świata zmarłych trafiał zupay, czyli cień zmarłego.
Ważną rolę w życiu społeczności inkaskiej odgrywała kara śmierci. Prawo w państwie było surowe, ale sprawiedliwie dotyczyło wszystkich warstw społecznych. Śmiercią karano wszelkie kradzieże, cudzołożników i gwałcicieli. Ale na karę śmierci skazywano również za rażące sprzeciwianie się woli Inki, na przykład polując bez zgody Inki lub nosząc ubrania z wełny wigoni, które były dozwolone jedynie Ince i członkom jego rodu.
Badania archeologiczne pozwoliły wytoczyć tezę, że grzebiąc kobiety składano do grobów ofiarnie zwierzęta udomowione (np. świnki morskie, lamy), a w grobach mężczyzn zwierzęta dzikie (króliki, jelenie).
Na Machu Pichcu, na jednym z najniższych tarasów odkryto cmentarz z 135 ludzkimi mumiami – 120 kobiet i 15 dzieci płci żeńskiej. Dzięki dużej zawartości saletry w glebie mumie przechowały się w znakomitym stanie – we włosach odnaleziono zmumifikowane wszy.
Posiłki i napoje – przygotowanie i spożywanie
Zwykli mieszkańcy państwa Inków spożywali dwa posiłki w ciągu dnia – rano („rano” dla mieszkańców Peru to około godziny 8 – 9) i po południu (około 16 – 17).
Jedzono potrawy duszone, gotowane lub pieczone, gotowane w naczyniach lub na wolnym ogniu.
Potrawy mięsne sporządzano z mięsa jeleni, lam, świnek morskich, tapirów, kaczek, ptaków lub ryb.
Mięso jedzono świeże, ale poddawano je także konserwacji przez suszenie na słońcu, na mrozie lub układając je w przewiewnych miejscach. Takiej obróbce poddawano mięso pocięte wcześniej na cienkie paski i rozbite kamieniami. Do konserwacji mięsa nie używano soli.
Wysuszone mięso było stosowane jako prowiant dla wojska.
Konserwowano także ziemniaki. Po namoczeniu wystawiano je na działanie mrozu i odtajanie na trawiastym podłożu. Mróz i słońce powodują odparowanie wilgoci i skurczenie się ziemniaka do wielkości orzecha włoskiego. Następnie udeptując wyciskano z nich wodę, obierano ze skórki i suszono na słońcu. Czas konserwacji zależał od czynników atmosferycznych i regionu geograficznego.
Ziemniaki suszone na mrozie przez około 4 dni nazywają moraya, a te suszone przez tydzień chuno.
Niektóre gatunki manioku, zwanego czasem juką, zawierają kwas pruski, dlatego by były zdatne do spożycia należało je pokroić i wysuszyć na słońcu, co powodowało wyparowanie trucizny.
Do przyprawiania używano pieprzu, ziół.
Najpopularniejsze potrawy to:
- chupe – zupa z ziemniaków i sera, czasem z dodatkiem warzyw i mięsa
- charqui – suszone mięso
- chuno – przemrożone ziemniaki
- kukurydza gotowana z domieszką pieprzu i ziół;
- duszona ryba z warzywami;
- pieczone mięso z ziemniakami, jarzynami i pieprzem;
- zupy (gęste) z domieszką prosa quinoa (komosa ryżowa);
- kluski z mąki kukurydzianej,
- placki z mąki kukurydzianej pieczone w popiele,
- placki z mąki uzyskiwanej ze zmielonych nasion drzewa algarrobo.
- puspu – suszona fasola
A dla porównania turysta, który odwiedza Peru dziś, do jedzenia odstanie zapewne takie menu:
- anticuchos – szaszłyk z serc wołowych;
- chlebki z anyżkiem;
- chocllos – gotowane, gorące kaczany kukurydzy;
- tamales – ciasto kukurydziane na słodko lub pikantne;
- pieczona świnka morska;
- papas rellanes – pierogi z ziemniaczanego ciasta nadziewane mięsem kurczaka i warzywami;
- seviche – surowa ryba „gotowana” w sosie z limonki i cebuli
Menu urozmaicano dziko rosnącymi roślinami, których liście spożywano surowe lub gotowane – nie przygotowywano z nich nigdy sałatek.
Wieśniacy spożywali niemal wszystkie nadające się rośliny. Jeśli ich smak był gorzki, to goryczy pozbywali się gotując roślinę dwu- lub trzykrotnie i susząc je na słońcu. Jedzono także glony porastające rzeki i jeziora.
Z napojów często pijano chicha, czyli fermentowany napój, który wytwarzały kobiety. Do jego wytworzenia wykorzystywano owoce różnych roślin, ale najczęściej kukurydzę lub nasiona drzewa algarrobo (guarango – jadłoszyn). Przeżutą papkę z tych owoców wypluwano do dużych dzbanów z ciepłą wodą, gdzie następowała fermentacja.
Palone nasiona algarrobo stosowano do wytwarzania napoju o smaku przypominającym kawę.
Liście quinoa, prosa o czerwonawych pędach siekano lub gotowano jak warzywa, a ziarna mielono na mąkę.
Do obróbki produktów roślinnych stosowano żarna, czyli rodzaju ręcznego młynka. Składały się one z:
- leżaka – płaskiego kamienia stanowiącego podstawę, gdzie sypało się ziarna,
- bieguna – drugiego bloku kamiennego o zaokrąglonej podstawie, służącego do miażdżenia ziaren. Kamień ten miał około 4 cm grubości, 30 – 80 cm długości i 20 – 40 cm szerokości. Ciężar płyty był wystarczający by zgniatać ziarna.
Żarna były proste w obsłudze – wykonywano ruchy kołyszące.
Tak opisuje tą czynność kronikarz Garcilaso de la Vega:
Ziarna mieliły kobiety na wąskich płytach, na które rzucano ziarno. Na to kładziono drugi kamień, wydłużony, ociosany na kształt półksiężyca, grubego na trzy palce. Potem Indianka kładła swoją rękę na tym kamieniu, i raz jedną, a raz drugą jego stroną naciskała na ziarno – tym sposobem kamień swoim ciężarem gniótł ziarno. Zmielone ziarno Indianka przesuwa na środek płyty, dosypuje nowe ziarna i powtarza wcześniejsze czynności.
Kronikarz de la Vega wspomina, że do mielenia mogli Inkowie wykorzystywać również urządzenia zwane stępami, ale mielenie stępem wymagało wielkiej siły, gdyż mielenie realizowano uderzając siłą własnych ramion.
Z uwagi na to, że mielenie wymagało od kobiet poświęcenia długiego okresu czasu, jak i odpowiedniej siły, mielono rzadko, i dlatego chleba nie jedzono codziennie.
Do tłuczenia mniejszych roślin (korzeni, ziół) używano moździerzy wykonanych z kamienia z wyżłobionymi przez wodę wgłębieniami.
Zmielone ziarna należało przesiać. Przesiewanie mąki inkaskie kobiety realizowały w następujący sposób. Rozciągano bawełniane płótno i kładziono tam mąkę. Lekka mąka przylegała do płótna, a cięższe otręby lub zanieczyszczenia łatwo można było zebrać.
Sita zaczęto stosować dopiero po przybyciu Hiszpanów, gdy zaczęto uprawiać pszenicę.
Przesiewanie maki stosowano raczej już w czasach Hiszpańskich, by dla nich wyrabiać mąkę lepszego gatunku. Indianom zanieczyszczenia w mące zazwyczaj nie przeszkadzały.
Palenisko wykonywano z gliny, a ich rozmiar zależał od zasobności gospodarza. Ogień podkładano przez otwór z boku, a dwa lub trzy otwory od góry służyły do stawiania garnków i przygotowywania posiłków.
W czasach kolonialnych go gotowania używano brasero, czyli fajerki z lanego żelaza z kratą od spodu i trójkątem żelaznym do stawiania kociołków.
Do przygotowywania potrwa stosowano proste naczynia z drewna, gliny lub metalu. Były to garnki do gotowania z trójnożnymi podstawami i przykrywkami, garnki olla, duże dzbany z zaostrzonymi podstawami, talerze i kubki. Naczynia złote i srebrne zarezerwowane były dla władcy i wybranej warstwy szlacheckiej.
Do prażenia kukurydzy stosowano naczynie zwane callanos.
Do przechowywania żywności w domach stosowano:
- dzbany;
- skrzynie, wykonane z łodyg kukurydzy i wylepiane gliną;
- spichlerze, budowane z cegły adobe obok domów;
- ziemne piwniczki wykładane gliną.
Potrawy spożywano w pozycji siedzącej albo na gołej ziemi lub na rozłożonych tkaninach.
Inkowie podczas posiłku nie pili. Napoje podawano dopiero po zjedzeniu potraw.
Kobiety zasiadały razem z mężczyznami ale to one podawały potrawy. Przy publicznych ucztach uczestnicy siadali w długich rzędach na placu miejskim, z gospodarzem uroczystości na honorowym miejscu, przy czym każda rodzina przynosiła ze sobą własne potrawy i chicha.
Gdy ktoś chciał uczcić inną osobę, to podchodził do niej z dwoma naczyniami z chicha, podawał jej jedno naczynie i razem wypijali napój.
Jako garnki lub naczynia do mierzenia objętości wykorzystywano kolorowo malowane wydrążone dynie, które sprowadzano z ciepłych okolic kraju.
Napoje
Każdy Indianin, bez względu na status społeczny, do picia napojów podczas spotkań czy obrzędów miał dwa kubeczki. Mogły być wykonane z drewna, srebra lub złota, ale ważne, że oba miały być takiego samego kształtu i wielkości.
Arystokracja używała kubków bogato zdobionych, a w celach ceremonialnych specjalnych o nazwie kero. Niektóre miały podwójne dno, gdzie ukrywano kamyczki dzwoniące, gdy pijący mocno przechylał kubek – dźwięk dyskretnie oznaczał, że należy dolać napoju.
Podczas picia napojów obowiązywały następujące zasady:
- Podczas jedzenia nie pito żadnych napojów.
- Częstujący trzymał kubki w lewej i w prawej dłoni. Jeśli częstował kogoś niższego stanu to podawał mu ten z lewej, a jeśli częstował kogoś ze stany wyższego, podawał mu kubek z prawej dłoni.
- Starszy najpierw częstował młodszego, co miało być wyrazem łaski i przychylności.
- Następnie młodszy częstował starszego, co było wyrazem uznania, poddaństwa i służebności.
- Częstujący zwracał się do współbiesiadnika słowami „Capa Inca przysyła tobie zaproszenie do picia, więc ja w jego imieniu przychodzę z tobą wypić”.
- Inka podczas uroczystości posyłał puchary z trunkami tylko do wybranych dowódców, urzędników lub curaca. Pozostałych częstowali specjalnie wyznaczone osoby – pochodzący z „Inków z przywileju”.
- Puchary dotknięte przez Inke były traktowane jak rzeczy święte. Nie pito z nich już nigdy, były natomiast przechowywane z szacunkiem i czczone.
Aby uzyskać bardzo mocny alkohol, moczono ziarna kukurydzy, czekając aż wypuszczą korzonki. Następnie całość mielono i gotowano w tej samej wodzie wraz z innymi dodatkami. Potem całość przecedzano, śmieci wyrzucano, a pozostały napój odstawiano by dojrzał. Powstały w ten sposób alkohol nazywano vinapu (a także sora) – był tak mocny i tak szybko działał, że Inkowie zakazali jego wyrobu.
Inny trunek zwany masato uzyskiwano z korzenia juki, który gotowano i ugniatano drewnianym klockiem. Następnie uzyskaną papką kobiety i mężczyźni napychali sobie usta i żuli tak długo, aż ślina rozbiła papkę na wodnistą masę. Potem wypluwano ją i mieszano ze zmielonymi kawałkami pozostałej juki. Uzyskaną mieszaninę umieszczano w garnku, przykrywano i czekano aż zacznie się proces fermentacji. Ślina ludzka zawierająca materię organiczną zmieniała skrobię w cukier, a cukier w alkohol. Po czerech dniach fermentacji napój był gotowy do picia. Indianie przebywając poza domem nosili przy sobie masę z juki i dodając do niej wodę uzyskiwali napój.
Mocny trunek sporządzano także mieszając kukurydzę lub quinuę z wodą zbierającą się w liściach agawy, z dodatkiem ziaren drzewa mulli.
Z soku agawy uzyskiwano natomiast alkoholowy napój zwany pulque.
Rozpalanie ognia
Ogień rozpalano przez pocieranie dwóch drewnianych pałek.
W celach obrzędowych rozpalano ogień za pomocą wklęsłej złotej płytki, która koncentrując promienie słoneczne na wiązkę bawełny zapalała ją.
Ogień do celów rytualnych, na przykład podczas święta Słońca Raymi rozpalał Główny Kapłan Świątyni Słońca. Czynił to za pomocą specjalnej bransolety zwanej chipana. Nosił ją na lewym nadgarstku. Bransoleta miała wypolerowaną wklęsłość wielkości połowy pomarańczy, od której odbijały się promienie słońca i padały na przygotowaną bawełnę, która szybko się rozpalała. Tak rozpalony w tym święcie ogień służył do spalania ofiar i pieczenia mięsa. Następnie ogień przenoszono do Świątyni Słońca i do Domu Dziewic i tam przez rok pilnowano by nie zgasł. Jeśli w dniu rozpalania ognia nie świeciło słońce, ogień rozpalano pocierając dwoma okrągłymi patyczkami vyaca, grubości małego palca, długości pół vary i koloru cynamonowego.
Kroniki podają, że ogień był stale podtrzymywany na palenisku w pobliżu świątyni Słońca i można było z niego korzystać.
Do palenia stosowano drzewa, a tam gdzie lasów nie było, palono krzaki, krzewy, trawy (np. gatunek paja brava) lub suszony obornik lamy, który pali się jak węgiel, wydzielając nieznaczny tylko odór i stosunkowo małą ilość dymu.
Indianie z obszarów sierry wykorzystywali do rozpalania ognia tola – czyli żywicznego, kruchego krzewu; quenua – bardzo łatwopalnego krzewu; yareta – suchą narośl, pokrytą zielonkawym nalotem nasiąkniętym łatwopalną żywicą.
Używki
Jako używki stosowano liście koki i tytoń. Żucie koki było dostępne jedynie przedstawicielom warstwy szlacheckiej oraz uprzywilejowanym obywatelom.
Obecnie liście koki dostępne są ogółowi, a osoby „przeżuwające” kokę określa się mianem coqueros.
Koka to niski krzak (do 2m wysokości), rosnący na wilgotnych wschodnich zboczach Andów. W państwie Inków zrywano liście koki cztery razy w ciągu 14 miesięcy, następnie suszono je starannie na słońcu. pakowano w wiązki i transportowano na wyżyny. Stosowano je przy ceremoniach religijnych, składano z nich ofiary bożkom oraz wyrabiano kuleczki do żucia przez ugniatanie liści koki z substancją łączącą, otrzymywaną ze spalenia łodyg prosa quinoa, kości, wapienia lub muszli morskich. Kuleczki te trzymano w ustach, łykając wyzwalające się soki zawierające minimalną ilość kokainy, która nieznacznie znieczulała zmysły i łagodziła uczucie głodu, pragnienia i zmęczenia.
Tytoń nie był przez Inków uprawiany, była to roślina dziko rosnąca i używana sporadycznie. Przypisywano mu właściwości lecznicze i czarodziejskie. Korzeni jednej z odmiany tytoniu używano w formie sproszkowanej jako środka leczniczego, liści zaś jako skutecznego środka magicznego przeciwko wężom i innym jadowitym zwierzętom. Tytoń stosowano jako środek pobudzającego kichanie. Kroniki nie wspominają jednak, by Inkowie stosowali tytoń do palenia.
Na przykład w rejonie jeziora Titicaca istotnym aspektem kultu było wprowadzanie się w stany ekstatyczno-wizyjne. Stan ten uzyskiwano zażywając środki halucynogenne, które uczestnicy ceremonii wdychali przez nos. Sproszkowane substancje przygotowywano na drewnianych tackach, zdobionych charakterystycznymi motywami Tiwanaku.
Jako rośliny pozwalające wprowadzić się w stan innej świadomości stosowano:
- kaktus San Pedro (trichocereus pachanoi) – gatunek zawierający w dużym stężeniu psychoaktywne alkaloidy, między innymi hordeninę, tyraminę czy meskalinę. Picie wywaru z kaktusa wywoływało niezwykle intensywne narkotyczne wizje, trwające nawet do kilkunastu godzin;
- krasnodrzew pospolity (Erythroxylon coca) – określany również mianem koki lub krzewu kokainowego, bieluń dziędzierzawa (Datura stramonium);
- roślina Chacruna (Psychotria viridis);
- Yopo lub Nopo wieloletnie rośliny (Anadenanthera peregrina) – uzyskiwany napój zwany ayahuasca zawierał znaczne ilości alkaloidów DMT oraz bufoteniny, a jego spożycie umożliwiało jasnowidzenie;
- huilca – z nasion tego drzewa uzyskiwano środek odurzający, który arystokracja Inkaska wdychała przez specjalne rurki – znaleziono taką rurkę przy mumii na Machu Picchu. Drzewa te rosły na pampach zwanych Huilca pampa. Inni badacze twierdzą, że środek ten stosowano do leczenia zaparć.
Życie intymne
Działające w naszych czasach tzw. „Okno życia”, to specjalnie przygotowane miejsce, gdzie matka, która nie może lub nie chce opiekować się noworodkiem, może go pozostawić – bezpiecznie i anonimowo.
Ale czy jest to nowość? Nie.
Inkowie już od czasów Pacha Kuti Inqi Yupanki – IX władcy panującego w latach 1438 – 1471 – stosowali podobne rozwiązanie.
Okno zastąpione było przez miejsce pod mostem, na brzegu rzeki, które wyściełane było trawą. Każda kobieta mogła odłożyć tam narodzone dziecko – i wiedziała, że jeśli położy dziecko na tej trawie, to zrobi to anonimowo i nikt nie będzie dochodził kim jest i dlaczego to zrobiła.
Oddziały straży miejskiej miały obowiązek sprawdzać co rano, czy w tak wyznaczone miejsce nie podrzucono jakiegoś dziecka.
Znalezione dzieci oddawano na wychowanie tym kobietom, którym ich własne dzieci umarły.
Gdy już dorosły oddawano je do służby na plantacjach koki.
Władca ten ustanowił również dom, usytuowany poza terenami Cuzco – Inkaskiej stolicy, w którym zgromadzone były różne kobiety zdobyte na wojennych podbojach. W tych domach Inkascy młodzieńcy, nie mający jeszcze żon mogli się zabawiać i odbywać z tymi kobietami stosunki płciowe.
Jeżeli kobieta z takiego domu zaszła w ciążę, urodzone dziecko określano mianem zapzi churi – czyli „wspólne dziecko”. Indianie uważali bowiem, że jeśli kobieta w owym czasie sypiała z kilkoma mężczyznami, to dziecko zostało spłodzone przez nich wszystkich.
Dzieci tak poczęte wychowywane były podobnie jak te porzucone – przez kobiety, którym ich własne dzieci umarły.
Biada jednak temu, jeśli z usług skorzystał mężczyzna żonaty. Takiego delikwenta wystawiano na głównym placu miasta, ze związanymi rękami i nogami. Wszyscy mieszkańcy, a więc i krewni, i rodzina, i żona mogli mu ubliżać – a jego żonę mogli „na jakiś czas” zabrać do siebie inni mężczyźni.
PRZESĄDY i ZABOBONY
Peruwiańczycy byli przesądni od dziecka niemal we wszystkich dziedzinach życia, wszędzie widząc znaki dobra lub zła.
Szczekający pies – wróżba kłótni lub śmierci;
Pohukująca nad domem sowa – śmierć któregoś z domowników;
Tęcza – choroba;
Wskazanie kogoś palcem – psucie się jego ciała z powodu czyraków.
Zapraszam do odwiedzenia strony na Facebook