Kanibalizm wśród ludów przedinkaskich

Jak wynika z kronik, wśród ludów przedinkaskich żyjących na obszarach dzisiejszego Peru kanibalizm nie należał do rzadkości.
Szczególnie ludy Antisuyu, a więc mieszkańcy środkowo-wschodnich regionów, jedli ludzkie mięso, i byli – jak mówi kronika – dziksi od tygrysów, nie mając boga ani cnót.

Kanibalizm wśród ludów przedinkaskich


Gdy wojownicy złapali członka innego plemienia, ćwiartowali jego ciało, dzieląc je pomiędzy swoich współplemieńców i swoich sług, aby go zjedli albo w wymienili mięso na inny towar. Tak było jeśli pojmany był niskiego stanu. Jeśli natomiast pojmany okazywał się być człowiekiem szlachetnym, organizowano uroczystą biesiadę, na którą schodzili się wszyscy naczelnicy plemienia z żonami i dziećmi. Pojmany był obnażany, przywiązywany do pala i cięty na kawałki za pomocą krzemiennych noży. Mięso wycinano starannie z miejsc, gdzie jest go najwięcej, tzn. z łydek, ud, pośladków i ramion. Uczestnicy biesiady, czyli mężczyźni, kobiety i dzieci skraplali się krwią tego nieszczęśnika, a mięso zjadali bez gotowania lub pieczenia, połykając je kęsami, bez gryzienia. Zjadany jeszcze żył i widział dokładnie całą tą sytuację.
Kobiety karmiące smarowały sobie sutki krwią zjadanego, by niemowlę mogło je pić wraz z wyssanym mlekiem. Resztę mięsa dojadano już po uroczystościach.
Jeśli zjadany okazał choćby ułamek bólu lub wydał z siebie jęk, to po zjedzeniu mięsa, łamano mu kości na kawałki i z wielką pogardą wyrzucają na pole lub do rzeki. Jeśli jednak podczas zjadania okazał się silny i wytrwały, to jego kości i ścięgna były suszone na słońcu i składane jako ofiara na szczytach górskich.
Kanibalizm obserwowany był także wśród ludów przybyłych z terenów Meksyku, którzy zasiedlili okolice dzisiejszej Panamy, Darien i góry ciągnące się aż do królestwa Nowej Granady.
W obszarach gorących, gdzie ziemia dawała mało plonów lub w ogóle nie była uprawna, ludność postrzegana była jako miłośnicy mięsa ludzkiego. Schwytany Indianin był zjadany żywcem. Jego krew była spijana i wysysana bezpośrednio z rany. Uczestnicy biesiady oblizywali sobie ręce, by nie zmarnowała się nawet kropla krwi. We wioskach zajmowali się przerobem mięsa, wytwarzając kiełbasy, upychając kiszki nieszczęśnika jego własnym mięsem.

Istniało też coś w rodzaju „hodowli” mięsa. Jeśli podczas walk pojmano z innych plemion kobiety, Indianie brali je do siebie i traktowali jako nałożnice. Spłodzone z nimi dzieci, po osiągnięciu wieku 12-13 lat były zjadane. Kiedy te nałożnice osiągnęły wiek, w którym nie rodziły już dzieci – również zostały zjadane.
Dopuszczano się także takich czynów, że jeśli wśród pojmanych w walce Indian był jakiś zdrowy, okazały osobnik, to dawano mu kobietę ze zwycięskiego plemiona. Ta kobieta rodziła dziecko, które było chowane przez kilka lat, a następnie zjadane przez wszystkich mieszkańców plemienia. Kiedy już nie mogli płodzić dzieci – zjadani byli także jego rodzice.
Zjadania dopuszczano się także wśród współplemieńców – gdy jakiś Indianin zmarł. Zjadano go od razu – jeśli mięsa było dużo to je pieczono, gdy mało – gotowano. Pozostałe kości i stawy grzebano z żalem i płaczem w szczelinach skalnych lub w dziuplach.

Zapraszam do odwiedzenia strony na Facebook

0 0 votes
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments